Fragmenty książki Ratujmy się: Elementarz Medycyny Ekologicznej – Dr Józef Krop. Przypisów nie podaje, są w książce.

Źródło: Ratujmy się: Elementarz Medycyny Ekologicznej

Fizyczna wersja książki jest do nabycia np. TUTAJ

Dlaczego trucie jest opłacalne – Uzasadnienie trucia przemysłowego – Jim West

“Lekarz przyszłości nie będzie aplikował leków, lecz zwróci uwagę pacjenta na styl jego życia, zadba o dietę oraz wskaże przyczyny chorób i sposób jak im zapobiegać.” – Thomas A. Edison

Dr Józef KropDr Józef Krop – lekarz, absolwent Krakowskiej Akademii Medycznej, specjalista I stopnia z pediatrii. Od 1972 roku żyje w Kanadzie – w Toronto, praktykując medycynę ekologiczną ponad 25 lat. Pomaga alergikom, osobom nadwrażliwym na substancje chemiczne i inne czynniki środowiskowe oraz dzieciom z ADHD i autyzmem. W swojej książce językiem prostym i przystępnym oferuje strategię prewencji i leczenia chorób przewlekłych. Książka oparta na naukowych podstawach medycyny ekologicznej, zdobywającej coraz szersze uznanie.

 

 

Medycyna ekologiczna powstała jako odpowiedź na zastraszające i niekontrolowane, globalne rozprzestrzenienie się (głównie po drugiej wojnie światowej) toksycznych substancji chemicznych. Prowadzone przez ponad 50 lat badania naukowe nad wpływem toksycznych substancji i zdegradowanego środowiska na zdrowie człowieka dały możliwość leczenia przewlekłych chorób, a przede wszystkim dały odpowiedź na pytanie jak im zapobiegać.

„Rewolucja w medycynie już się rozpoczęła. Ludzie zaczynają brać w swoje ręce odpowiedzalność za swoje zdrowie, decydując o jakości wyboru pożywienia, wody i powietrza, od których zależy ich życie. Coraz więcej osób odrzuca toksyczne leczenie im oferowane… Ja dziękuję Bogu za takich ludzi jak dr Józef Krop i za takie książki jak ta. Zachęcam wszystkich, którzy chcą zachować zdrowie, lub wyzdrowieć, jeżeli zachorowali, by przeczytali uważnie tę książkę i przyłączyli się do tego rewolucyjnego ruchu, który się właśnie zaczyna”.

(Z przedmowy Berkley Bedell – byłego członka Kongresu USA)

 

Ratujmy się: Elementarz Medycyny Ekologicznej - Dr Józef Krop

Ratujmy się: Elementarz Medycyny Ekologicznej – Dr Józef Krop

„Przede wszystkim nie szkodzić”

„Medycyna nie jest nauką ale sztuką”

„Każda choroba ma swój własny charakter i pochodzi z zewnętrznych przyczyn”

„Niech pokarm będzie twoją medycyną” – Hipokrates 460 – 377 p.n.e.

„Aby zrozumieć człowieka, należy zrozumieć jego świat, środowisko w którym żyje” – Arystoteles 384-322 p.n.e.

„Szukaj uleczenia w przyczynie, organizm sam jest najlepszym leka­rzem” – Platon 429 – 347 p.n.e.

 

 

Dlaczego ten rodzaj medycyny jest ważny?

„W połowie XX wieku po raz pierwszy ujrzeliśmy naszą planetę z kosmosu. Kiedyś może historycy stwierdzą, że obraz ten wywarł więk­szy wpływ na myśl człowieka aniżeli rewolucja kopernikańska w XVI wieku, która obaliła nasze wyobrażenie o sobie, wykazując, że Ziemia nie jest centrum wszechświata. Z przestrzeni kosmicznej widzimy nie­wielką i kruchą kulę, która nie jest zdominowana działaniem człowieka i wzniesionymi przez niego gmachami, lecz przez kształty tworzone przez chmury, oceany, zieleń i glebę. Niezdolność człowieka do dostoso­wania swojej działalności do tych kształtów zasadniczo zmienia sytuację na naszej planecie. Wielu zmianom towarzyszą zagrażające życiu niebez­pieczeństwa. Musimy zdać sobie z nich sprawę i stawić czoła nowej rze­czywistości, od której nie ma ucieczki.”1

Oto pierwszy akapit raportu Komisji Brundtland, zatytułowanego Our Common Futurę [Nasza wspólna przyszłość] – raportu światowej komisji na temat stanu środowiska naturalnego i jego rozwoju, opublikowanego w roku 1987. Wszystkie narody świata zgłaszały Komisji swoje problemy i obawy. Jako jeden z przedstawicieli Kanady, znajdowałem się wśród mów­ców reprezentujących medycynę ekologiczną. W roku 1985 przemawiałem przed Komisją jako lekarz i mówiąc o moich obawach, stwierdziłem, że „roz­mawiamy o ziemi uprawnej, lasach, florze i faunie, i jednocześnie w praktyce ignorujemy realne zagrożenie dla samego istnienia rodzaju ludzkiego.”2

W roku 1985 były to mocne słowa. Dzisiaj ani naukowcy, ani politycy nie mogą zaprzeczyć powadze sytuacji. Oto trzy przykłady dlaczego:

  • wielkim zagrożeniem dla naszego gatunku jest obserwowany spadek płodności. Badania przeprowadzone w krajach uprzemysłowionych wy­kazały u mężczyzn zmniejszenie ilości plemników aż o 50%. Jako bezpośrednią przyczynę uczeni wskazują nasilenie stosowania pestycydów3,
  • innym, równie ważnym, jest stan zdrowia naszych dzieci. Dwudzie­stoletnie obserwacje kilku roczników wykazały, że kobiety ciężarne, które zetknęły się nawet z niskimi dawkami pestycydów, rodziły dzie­ci z nieodwracalnym i głębokim upośledzeniem umysłowym4,
  • w ostatnim dziesięcioleciu liczba chorób nowotworowych wśród dzie­ci wzrosła o 200%. Jest to spowodowane przede wszystkim stosowa­niem pestycydów3.

W roku 1996 Theo Colborn opublikowała książkę Our Stolen Futu­re [Nasza skradziona przyszłość]6, którą opatrzył przedmową były Wi­ceprezydent Stanów Zjednoczonych Al Gore. Publikacja ta przedstawia pełne spektrum naukowo podbudowanych dowodów na istnienie wspo­mnianych wyżej zagrożeń. W roku 1997 były Prezydent USA Bill Clinton wydał dekret, w którym oficjalnie uznał naukowe podstawy tych zagro­żeń i nakazał, by „w trybie priorytetowym” zidentyfikowano pestycydy i wszystkie inne substancje o szkodliwym działaniu dla człowieka oraz zbadano „wszelkie związane ze zdrowiem czynniki ryzyka wywierające wpływ na dzieci.”7 Dekret zawierał szczegółowe instrukcje, w oparciu o które dokonano dokładnego przeglądu wszystkich pestycydów. Nie­które z nich wycofano z użycia w ciągu kilku miesięcy, innych produkcję wstrzymano, jeszcze inne wolno stosować jedynie w niskich stężeniach. Są to ważne decyzje, albowiem dzieci, ze względu na ich specyficzny metabolizm, są szczególnie podatne na działanie wszelkich toksyn. Z ko­lei w 2002 roku Minister Zdrowia Rządu Federalnego Kanady w trosce o zdrowie ludności, a zwłaszcza dzieci, wydał ustawę dotyczącą stoso­wania środków owadobójczych. Tego typu działania prowadzone są na całym świecie, tam gdzie ogromną rolę spełnia nowa, wciąż rozwijająca się dziedzina medycyny – medycyna ekologiczna.

Medycyna ekologiczna leczy schorzenia, które rozwinęły się w ostat­nich latach. Schorzenia te spowodowane są przez zanieczyszczenie po­wietrza, wody i gleby, jak również przez pokarmy pozbawione właści­wych składników odżywczych, a jednocześnie skażone toksycznymi dodatkami. Te nowe choroby, jak na przykład „zespół chorego budynku” i „chemiczna nadwrażliwość” (MCS, Multiple Chemical Sensitivities) po­wstały w wvniku przebywania człowieka w niezdrowym dla siebie śro­dowisku – w pracy i w domu, jak również w skutek globalnego zatrucia.

Z tych samych powodów dobrze znane choroby, takie jak: nowotwory, astma, cukrzyca i choroby autoimmunologiczne osiągnęły wymiar epide­mii. Cechą charakterystyczną chorób wywołanych przez toksyczne czyn­niki środowiska jest to, że początkowo ich istota jest dość zagadkowa, ale prawie zawsze ostateczne przyczyny ich powstania dają się wytłumaczyć w prosty sposób, gdyż stanowią je różne czynniki skażonego środowiska. Dziś wiemy, że choroby nie są zsyłane na nas przez gniewnych bogów, lecz najczęściej są one wywołane niewłaściwym trybem życia, złym od­żywianiem i antropogennymi zmianami środowiska8. Wśród tych zmian najważniejszą rolę odgrywają gwałtownie rozpowszechniające się tok­syczne środki chemiczne.

W przeszłości toksykologia, (nauka o truciznach) opierała się na zasa­dzie, iż „dawka tworzy truciznę”, co oznaczało, że większość substancji, z którymi styka się organizm, jest nieszkodliwa, a staje się toksyczna dopiero wtedy, gdy ich stężenie osiągnie poziom krytyczny. Uważano, że maleńka ilość trucizny nie stanowi problemu, ale duża dawka zabija. Wprowadze­nie od czasów II wojny światowej około 600 tysięcy nowych syntetycznych substancji chemicznych pogłębiło problem, a wraz z istotnymi badaniami Rachel Carson9 oraz innych autorów, zasadniczo zmieniło oblicze toksyko­logii. Wiemy dzisiaj, że częsty kontakt z małą ilością toksyny w dłuższym okresie, wywiera o wiele poważniejszy i bardziej śmiercionośny skutek niż pojedynczy kontakt z dużą dawką tej samej substancji, np. niewielkie ilości formaldehydu przedostające się do środowiska domowego z materiałów izolacyjnych i mebli mogą zniszczyć życie całej rodziny. Codzienna niska dawka rtęci wydzielanej przez „srebrną” plombę może w późniejszych latach spowodować chorobę Alzheimera10. Kontakt kobiety, będącej we wczesnym okresie ciąży, z niską dawką pestycydów, w czasie oprysku czy przejście, bosą stopą, po deskach impregnowanych arsenem, czy pentachlorofenolem, może doprowadzić do urodzenia się dziecka z poważnymi wadami ośrodkowego układu nerwowego.11 To tylko cztery przykłady spośród wielu stwierdzonych faktów.

Rozumiejąc przyczyny chorób, możemy odpowiednio na nie reago­wać, leczyć je i zapobiegać im. To właśnie główne zadanie medycyny eko­logicznej.

A oto jej szersza charakterystyka:

  • medycyna ekologiczna to kliniczne zastosowanie zdobyczy nowo­czesnej toksykologii,12
  • medycyna ekologiczna to kliniczne zastosowanie środowiskowej bio­chemii,
  • lekarze medycyny ekologicznej poszukują środowiskowych przyczyn cho­rób i opracowują nietoksyczne metody ich leczenia i zapobiegania im,
  • lekarze medycyny ekologicznej stosują również standardowe leki, ale tylko wtedy, gdy są niezbędne dla ratowania życia (z uwagi na częstą ich toksyczność),
  • lekarze medycyny ekologicznej preferują leczenie zgodne z indywi­dualnymi potrzebami organizmu pacjenta,
  • lekarze medycyny ekologicznej dostarczają wiedzy o tym, jak kontro­lować stan środowiska, w którym żyjemy,
  • lekarze medycyny ekologicznej leczą chorego, a nie chorobę, dopro­wadzają do stabilizacji objawów. Często przywracają organizmowi stan sprzed choroby,
  • medycyna ekologiczna zajmuje się poszukiwaniem rozwiązań dla tych pacjentów, którzy np. nie tolerują antybiotyków lub innych le­ków. Przy pomocy testowania lub odczulania dobiera się takie leki, które mogą tolerować, i które są im niezbędne w czasie terapii,
  • medycyna ekologiczna zajmuje się nie tylko diagnozowaniem chorób i doborem środków farmakologicznych, które pacjent jest w stanie to­lerować, ale stara się oceniać i skorygować czynniki, które je wywoła­ły i spowodowały, że pacjent odczuwa ból, osłabienie czy też dyskom­fort i zaburzenie czynności organizmu,
  • medycyna ekologiczna ze względu na swe podejście do powszechnie znanych chorób (np. zapalenie stawów, zapalne choroby jelita grubego, choroby autoimmunologiczne), odkrywa ich przyczyny, których nikt nie podejrzewał. Są to bakterie, mykoplazmy czy inne pleomorficzne (często zmieniające się) formy bakteryjne, które mogą powodować np. klasyczną postać tocznia rumieniowatego (lupus erythematosis), zapalenia stawów i twardzinę skóry (scleroderma) czy stwardnienie rozsiane (MS). Choroby te można wyleczyć stosując nowe, często za­skakująco skuteczne metody oparte na standardowych antybiotykach i wspomagając organizm środkami regulującymi układ immunolo­giczny, lub stosując antyoksydant (przeciwutleniacze),
  • medycyna ekologiczna jest również międzynarodowym ruchem spo­łecznym, gdyż lekarze, którzy ją uprawiają, domagają się przywró­cenia ludzkości świata nadającego się do życia. Walkę o taki świat uważają za swoją powinność.

Kiedy zdecydujemy się ująć sprawy własnego zdrowia w swoje ręce, to „wyrwiemy się spod dyktanda automatycznego pilota”. Przestaniemy ufać ślepo swojemu lekarzowi. Będziemy kontestować reklamy leków, zdając sobie sprawę z tego, że ich celem nie jest wyleczenie nas, lecz za­robek na sprzedanych medykamentach1314. Zaczniemy wsłuchiwać się w sygnały wysyłane przez nasz organizm. Uświadomimy sobie, że nie jesteśmy daną statystyczną ani średnią populacyjną, lecz unikalną osobą o zindywidualizowanym dziedzictwie genetycznym i bardzo osobistej hi­storii zdrowia i choroby, która wymaga specyficznej indywidualnej uwa­gi13. Każdy z nas jest istotą żywą charakteryzującą się zróżnicowaniem, bo nawet w cierpieniu nie stworzono nas równymi.

Bez narodzin w świadomości człowieka podstawowych wątpli­wości i krytycznego rozumowa­nia, nie jest możliwe zachowanie własnego zdrowia. Posiadanie wąt­pliwości to początek wyleczenia się. Zaufanie do samego siebie to pierwszy krok na drodze do wy­zdrowienia16.

Istoty żywe charakteryzują się zróżnicowaniem; nawet w naszym cierpieniu nie stworzono nas równymi.

Sądzę, że wysiłek włożony w napisanie tej książki nie będzie darem­ny, jeśli spowoduje ona, że sam czytelnik sprawdzi podstawy twierdzeń wysuwanych przez „przemysł” opieki zdrowotnej i lekarzy. Dlatego mam nadzieję, że niniejsza publikacja pozwoli zrozumieć dwie rzeczy z pożytkiem dla nas i dla tych, których kochamy:

  1. nasze środowisko może powodować swoiste problemy zdrowotne i należy nauczyć się jak im zapobiegać i jak je leczyć,
  2. trzeba uzbroić się w naukowo podbudowane i uzasadnione klinicznie argumenty, przy pomocy których będzie można zwrócić się do leka­rzy, by uwzględnili osiągnięcia medycyny ekologicznej, a tym samym skuteczniej nas leczyli.

Zycie ludzi na planecie zwanej Ziemią można porównać do życia ry­bek w akwarium o określonych wymiarach. Już 2 500 lat temu grecki mistrz medycyny, Hipokrates, uczył, że nasze zdrowie zdeterminowane jest przez powietrze – którym oddychamy, wodę – którą pijemy, pokar­my – które spożywamy, glebę – na której uprawiamy rośliny, jak i przez to co czujemy i jak się zachowujemy w stosunku do innych ludzi. Tak więc choroby, czy stan zdrowotny jest ostatecznie wypadkową naszego chemicznego, fizycznego, biologicznego i emocjonalnego środowiska na­szego akwarium. Nawet genetycznie uwarunkowane choroby mogą być uaktywnione przez niezdrowe środowi­sko, a więc w dużym stopniu można im zapobiegać.

Ponadto wiedzmy, że musimy wy­zwolić się ze śmiercionośnej zależności od toksycznych środków chemicznych stosowanych w naszych domach i ogro­dach, ale także w rolnictwie i przemy­śle. W ten sposób możemy zapobiegać powstawaniu chorób nowotworowych, chorób serca, cukrzycy, zapaleniu sta­wów. Co więcej, możemy poprawić stan chorych i bardzo często ich całkowicie wyleczyć.

Kiedy już nie stosujemy się ślepo do udzielonej porady, lecz zaczniemy z pełnym krytycyzmem poszukiwać potwierdzonego i skutecznego rozwiązania, wkraczamy również na drogę ratowania naszej planety i życia ludzkiego.

Kiedy przestaniemy stosować się ślepo do udzielanych porad lekar­skich i z pełnym krytycyzmem zaczniemy poszukiwać potwierdzonego i skutecznego rozwiązania naszego problemu zdrowotnego – przebudu­jemy naszą świadomość i wkroczymy na drogę poznawania własnego or­ganizmu, ratowania naszej planety i życia ludzkiego: „to ten mały kamyk wrzucony do wody wywoła fale, które sięgną daleko”. Gdy zmienimy swoją świadomość, zaczniemy mieć wpływ na to, co spożywamy i pije­my, ile i jakie lekarstwa zażywamy, jak i czym meblujemy swój dom, jak pozbywamy się odpadów, jaki kupujemy samochód, a nawet na to, na co jesteśmy narażeni w naszym sąsiedztwie. Przyjmiemy tym samym odpo­wiedzialność za zdrowie własne i najbliższych, a więc zaangażujemy się politycznie i społecznie po stronie zdrowia i życia.

By rozwinąć zdolność do medycznego sceptycyzmu, podaję obszerną bibliografię i materiały źródłowe na temat prac badawczych i możliwości terapeutycznych, a nawet informacje, gdzie i w jaki sposób szkoli się le­karzy medycyny ekologicznej.

Urodziłem się i wychowałem w Polsce. Jako 14-letni chłopiec ciężko za­chorowałem, jak się po czasie okazało, na gruźlicę. Leczenie trwało prawie rok, w tym okresie poznałem wielu wspaniałych lekarzy – mądrych i odda­nych swej pracy. Chyba to właśnie wtedy postanowiłem zostać lekarzem.

Studia medyczne ukończyłem na Krakowskiej Akademii Medycznej, tam też rozpocząłem pierwszą pracę w charakterze asystenta w Klinice Pediatrycznej w Prokocimiu. Potem był wyjazd z Polski spowodowany w znacznym stopniu warunkami politycznymi. Osiadłem w Kanadzie – i po zdaniu wstępnych egzaminów potwierdziłem swe kwalifikacje w szpitalach: Toronto, Winnipeg i Saskatoon. Zasadniczy zwrot w mojej lekarskiej praktyce nastąpił w Szpitalu Miejskim w Saskatoon w latach 1975 -1976. Odbywałem tam trzymiesięczny staż z psychiatrii (w ramach rocznego stażu podyplomowego) u dr. Abrama Hoffera, który pacjentom z ciężkimi schorzeniami psychiatrycznymi podawał niacynę (witaminę B. również znaną jako witamina PP) razem z innymi witaminami, zamiast leków psychotropowych.17 Czyniąc tak osiągał znaczną poprawę w ich zdrowiu. Dr Hoffer prowadził również szczegółową dokumentację pa­cjentów, z którą pozwalał się nam stażystom zapoznawać. Pod koniec stażu zasugerował przeczytanie literatury na temat nowej dla mnie dzie­dziny – medycyny ortomolekularnej1718. Zasady tej medycyny z powo­dzeniem zacząłem stosować po rozpoczęciu własnej praktyki lekarskiej, tzn. od 1977 roku. Stwierdziłem jednak, że nie wszyscy pacjenci dobrze reagowali na stosowane witaminy, mikroelementy i dietę.Przebyta w młodości choroba jest często powodem wyboru zawodu lekarza, co potwierdzają liczne sondaże. Zresztą już starożytni Grecy uwa­żali, że niezbędnym warunkiem do bycia lekarzem jest przeżycie poważ­
nego procesu chorobowego. Eskulap, bóg medycyny, był znany przecież jako „zraniony uzdrowiciel”, gdyż został wcześniej porażony piorunem.

Wkrótce udało mi się nawiązać kontakt z dr. George John MacLennanem – który był jednym z założycieli Towarzystwa Ekologii Klinicznej (Society for Clinical Ecology), obecnie American Academy of Environ­mental Medicine – AAEM [Amerykańska Akademia Medycyny Ekolo­gicznej]. Rozpoczął on badania nad ekologią kliniczną, w latach czterdzie­stych ubiegłego wieku z innymi członkami Towarzystwa. Dr MacLennan uważany jest za ojca medycyny ekologicznej w Kanadzie. Z inicjatywy dr. MacLennana wziąłem udział w konferencji Towarzystwa w 1979 roku, w San Diego. Tam spotkałem wielu szlachetnych lekarzy o nowym spoj­rzeniu na problemy zdrowotne. Jednym z nich był dr Theron Randolph z Uniwersytetu w Chicago1920, również członek Towarzystwa, uważa­ny za ojca całej tej dziedziny. Dr Randolph prowadził pierwsze badania i obserwacje, które położyły fundament pod medycynę ekologiczną i po­zwoliły się jej rozprzestrzenić na cały świat.

Również na tej konferencji obejrzałem film video z próby prowokacji oraz testu neutralizacji w alergii pokarmowej, przeprowadzonych w ga­binecie dr Doris Rapp20. Pokarm uczulający wywoływał u dziecka gwał­towną, wręcz dramatyczną reakcję neurotoksyczną (płacz, krzyk, rzuca­nie się), zaś dawka neutralizująca spowodowała szybkie uspokojenie się. Jednak kiedy dziecko zostało zapytane czy pamięta, co się z nim działo podczas dwugodzinnego testu, odpowiedź była negatywna. Znaczy to, że dziecko miało kompletną amnezję w czasie wykonywania testu. Wra­żenie było szokujące, a przykład przekonujący.

Chyba wtedy zdecydowałem, jaki rodzaj medycyny chcę praktyko­wać. Zrozumiałem, że moja standardowa wiedza na temat reakcji aler­gicznych jest niedostateczna i że przyczyną wielu schorzeń, (do tej pory szufladkowanych jako „psychiatryczne”), mogą być alergeny lub sub­stancje toksyczne dla danej osoby. A więc czynnik alergizujący czy tok­syczny należy znaleźć, następnie wyeliminować, a następnie organizm leczyć bez stosowania niepotrzebnych leków psychotropowych.

Po pewnym czasie ukończyłem kurs medycyny ekologicznej u dr. Mac- Lennana, jak również przestudiowałem liczący siedemset stron podręcz­nik Lawrence’a Dickie’go Clinical Ecology [Ekologia kliniczna – 1976].21 Zrozumiałem wtedy słowa dr. T. Randolpha kierowane do młodych le­karzy uczących się podstaw i technik medycyny ekologicznej: „Zdajcie sobie sprawę, że jest to droga jednokieninkowa, z której nie można zawrócić.”

Ja tę drogę wybrałem! Trudna, bo trudna jest też sama medycyna eko­logiczna wymagająca ogromnej i wszechstronnej wiedzy, żmudnych pro­cedur, a w nich prowadzenie między innymi wywiadu lekarskiego. Wy­wiad jest długi i szczegółowy, bo pytać należy nie tylko o objawy choroby, ale szczegóły dotyczące życia i warunków, w których bytuje (dom, miesz­kanie, wyposażenie, pokarmy), kontakt ze zwierzętami, miejsce pracy czy nauki, bliższe i dalsze otoczenie. Oczywiście chodzi tu o doszukanie się czynników (substancji), które mogą być przyczyną zmian chorobowych. Lekarz – ekolog musi postrzegać chorego jako całość i tak też go leczyć. Żywy organizm to przecież dynamicznie funkcjonująca całość a nie różne części, którymi zajmują się poszczególni specjaliści czy „podspecjaliści” – bo tak podzielone zostały obecnie nauki medyczne. Choroba dotycząca jednego organu wpływa na cały organizm i lekarz musi wziąść to pod uwagę .

Ponadto, lekarz – ekolog to nauczyciel. Albowiem słowo „doktor” pochodzi od łacińskiego „docere” – uczyć. Winniśmy więc uczyć pacjen­ta jak zachować zdrowie, jak unikać czynników chorobotwórczych, jak szukać ich w środowisku i jak je z niego wykluczać. Dalej, należy uczyć jak walczyć z chorobą, w jaki sposób stosować się do zaleceń lekarza, jak czynnie walczyć o zdrowe otoczenie.

Lekarz medycyny ekologicznej to również działacz, czynnie wal­czący o właściwe warunki życia swoich pacjentów. Tego typu postawa w dużym stopniu utrudnia mu relację z władzami samorządowymi oraz z wieloma instytucjami. Mówienie prawdy np. o znajdowanych środkach rakotwórczych we krwi pacjentów, pestycydach w tkance tłuszczowej, metalach ciężkich w moczu i kale, to oskarżanie o niedostateczną ochronę warunków życia ludzi.

Najtrudniejszą jednak rolę, jaką wyznacza sobie lekarz prakty­kujący medycynę ekologiczną, to przeciwstawianie się wszechpo­tężnym firmom farmaceutycznym i dystrybutorom leków. Wiemy, że dysponują one ogromnymi środkami finansowymi, a głównym ich celem jest sprzedaż leków. Bowiem jak wiemy bogactwo fir­my rośnie dzięki wzrostowi obrotów, a nie skuteczności leków. Qd tych firm uzależniony jest rozwój nauk medycznych. Nie jest tajem­nicą, że wiele badań naukowych finansowanych jest z grantów po­chodzących od firm farmaceutycznych. To uzależnia zarówno na­ukowców jak i lekarzy, pośrednio zobowiązując ich do stosowania sugerowanych im leków.22 Często jest to działalność bezprawna, czego przykładem jest ujawniona informacja, w której mowa jest o tym, jak firma farmaceutyczna żądała od dr Nancy 01ivierP zacho­wania milczenia na temat zagrożeń wynikających ze stosowania leku wyprodukowanego przez tę firmę, a przetestowanego przez w/w le­karkę.

 

Każdy lekarz, który ogranicza stosowanie leków, propagując inne środki zapobiegające chorobie, staje oko w oko z potężnymi siłami, któ­rym często podporządkowana jest i władza i instytucje prawne. Wielu lekarzy medycyny komplementarnej znalazło się pod pręgierzem Kole­giów Lekarskich oskarżających ich o praktykowanie medycyny spoza tzw. „uznanych standardów.” Część z nich utraciła prawo wykonywania zawodu. Wieloletnie śledztwo, oskarżenia, przesłuchania i sądy nie omi­nęły i mnie – wyszedłem z nich jednak obronną ręką i nadal mogę służyć moim pacjentom24.

Chcę w tym miejscu wyjaśnić, że w swojej praktyce lekarskiej stosu­jąc leki – liczne antybiotyki, środki przeciwgrzybicze, przeciwpasożytnicze, sterydy, hormony, witaminy, środki przeciwbólowe itd. – wybieram jednak te najbardziej naturalne, biologiczne. Sztuka medycyny polega na tym, by pacjent zażywając leki powracał do zdrowia, bez potrzeby ich ciągłego zażywania! Natomiast przewlekłe stosowanie leków, często w niewłaściwych dawkach, może mieć nawet śmiertelny skutek.

Przytoczę tu dwa, z wielu przykładów:

  • w 1998 roku Uniwersytet w Toronto i amerykański Departament Kon­troli Żywności i Leków (FDA) opublikowały wyniki obszernej analizy, które wykazały, że „działanie uboczne prawidłowo przepisywanych i przyjmowanych zgodnie z zaleceniem lekarza leków”, jest na czwar­tym miejscu wśród wiodących przyczyn zgonów obywateli Ameryki Północnej,25
  • Dr Jay Cohen26, profesor medycyny zapobiegawczej Uniwersytetu Ka­lifornijskiego w San Diego, napisał książkę pod tytułem „Overdose” (Przedawkowanie), w której, opierając się na badaniach klinicznych, dowodzi, że praktycznie prawie każdy lek występuje na rynku w zbyt dużej dawce, a więc jest niebezpieczny. Uważa on, że firmy farmaceu­tyczne produkują leki niejako w „uniwersalnym rozmiarze” – po to, by łatwiej było je sprzedać jako bardziej skuteczne.

Medycyna ekologiczna rozwinęła się w wyniku naturalnej ewolucji nauk medycznych. Związane jest to ściśle z rozwojem nauk pomocni­czych – biologii, chemii, genetyki oraz odkryć z dziedzin technicznych. Obecnie lekarze dysponują środkami wcześnie wykrywającymi patolo­gię. Dokonując szczegółowych analiz biologicznego materiału pacjenta mają możliwość obserwacji zjawisk i zmian na poziomie komórkowym. Do niedawna jeszcze były to środki ze sfery marzeń, a dziś są dostępne i każdy lekarz, może się nimi posłużyć. Wystarczy że pozna je i po analizie uzyskanych wyników wyciągnie odpowiednie wnioski. Do­tyczy to zarówno lekarzy medycyny tradycyjnej jak i medycyny eko­logicznej.

Medycyna ekologiczna różni się od tradycyjnej tym, że potrafi pa­trzyć na pacjenta i jego patologie z perspektywy środowiska. Oznacza to, że widzi pacjenta na tle jego mieszkania, miejsca pracy, szkoły, żyw­ności i życiowych problemów. Jednym słowem, medycyna ekologicz­na rozszerza horyzonty zarówno pacjenta jak i lekarza poza ustalone formy interwencji (symptom i odpowiednie lekarstwo). Przede wszyst­kim, rozszerza możliwość wyjaśnienia przyczyny objawu, czy symp­tomu i jej usunięcie. Oznacza to, że różni specjaliści medycyny ogólnej mogą skorzystać, dla dobra pacjenta, z wiedzy i doświadczeń medycyny ekologicznej. Oto przykłady:

  • chirurg może osiągnąć lepsze wyniki leczenia pooperacyjnego, stosu­jąc odpowiednie składniki odżywcze27
  • pediatra, lecząc dziecko na astmę, może uniknąć szkodliwych skut­ków stosowania sterydów, poznając przyczynę – np. eliminując pew­ne pokarmy czy toksyczne związki chemiczne występujące w szkole lub w domu28,
  • ginekolog może leczyć wiele chorób – od endometriozy po skutki menopauzy, stosując terapię naturalnych hormonów. Uniknie w ten spo­sób potencjalnych skutków ubocznych29,
  • kardiolog, lecząc układ sercowo-naczyniowy, może uniknąć operacji (np. wszczepienia bypasów), stosując chelację*, odpowiednią dietę, zalecając zmianę stylu życia czy podając witaminę E i niacynę (wita­mina B, lub PP)30,
  • psychiatra może opanować nawet najbardziej wyniszczające choroby psychiczne, stosując odpowiednie żywienie – np. podając niezbędne kwasy tłuszczowe, mikroelementy czy witaminy (np. niacynę) lub wyciągi z ziół (np. dziurawca zwyczajnego)31,
  • onkolog – może zapobiegać i leczyć choroby nowotworowe metoda­mi opisanymi w pracach dr. Nicholasa Gonzalesa i innych badaczy z Instytutu Gersona32,
  • prawie w każdej dziedzinie medycyny można i powinno się stosować podejście ekologiczne, szczególnie w trakcie wykrywania przyczyn choroby. Usuwając je pozwala się organizmowi szybko powrócić do równowagi zdrowotnej, przez co zmniejszone zostają do absolutnego minimum dawki stosowanych leków.

Najważniejszym celem każdego lekarza medycyny ekologicznej jest wyposażenie swoich pacjentów w wiedzę, którą mogą wykorzystać po to, by ich mieszkanie, ogrody, miejsca pracy i nauki były przyja­zne dla życia. Wiedza ta da im możliwość nauczania rodziny, przyjaciół i pracodawców, co robić, by zapobiegać chorobie. Z tego między innymi powodu napisałem ten „elementarz” wiedzy ekologiczno – medycznej, w którym zawarłem szereg praktycznych porad i wskazań opartych na rzetelnych podstawach naukowych. Myślę, że pozwolą one na analizę warunków życia i swojej postawy wobec niego, przez co umożliwią po­dejmowanie właściwych decyzji. Należy bowiem wiedzieć, że leczenie metodami medycyny ekologicznej ściśle opiera się na doświadczeniach pacjenta oraz jego bliskiej współpracy z lekarzem.

Decydując się na niniejszą publikację, którą celowo nazwałem „Ele­mentarzem medycyny ekologicznej” miałem i mam świadomość wiel­kiego ryzyka, gdyż rozumiem, że medycyna ekologiczna jest dyscypliną młodą, i jako taka, nie wszystko może do końca wyjaśnić. Ponadto jest ona dziedziną typowo interdyscyplinarną, której dogłębne i pełne zrozu­mienie może jedynie zapewnić współpraca biologów, chemików, fizyków, ekologów, architektów i medyków. Dziś wobec bardzo wąskich specjali­zacji, o taką współpracę wciąż trudno i zdaję sobie sprawę, że niektóre zagadnienia w tej sferze opracowane są zapewne zbyt prosto, pobieżnie. Moim jednak celem było przybliżenie tych problemów, a nie dogłębne ich rozpracowanie, na co mam nadzieję przyjdzie czas.

Jako lekarz widzę cierpienie pacjenta – człowieka zagubionego we współczesnym środowisku, któremu chcę pomóc, co czynię od wielu lat. Niestety rozmiar chorób środowiskowych i cywilizacyjnych jest już tak wielki, że postanowiłem dotrzeć do szerszego grona ludzi cierpiących. Wierzę, że wielu ludziom moja wiedza i doświadczenie pomogą. Życzył­bym sobie żeby wszystkim, albowiem nadmiernie szybki i niekontrolo­wany rozwój zagraża całym cywilizacjom. Dlatego wierzę, że niniejsza publikacja wzbudzi w nas, jakże potrzebną wszystkim, wrażliwość eko­logiczną.

 

PODSTAWY MEDYCYNY EKOLOGICZNEJ

Filozofia

Aby zrozumieć jakąkolwiek chorobę, musimy poznać środowisko­we uwarunkowania zdrowia i choroby. Wiele stuleci temu grecki filozof i lekarz Arystoteles nauczał, że „by zrozumieć człowieka, trzeba zrozu­mieć środowisko, w którym żyje”. Jego uczeń Hipokrates kontynuował ten pogląd filozoficzny w swoich wykładach i praktyce. W książce „Po­wietrze, woda i miejsca” rozwinął praktycz­ne zastosowanie tej koncepcji, zastanawiając się, w jaki sposób powietrze, woda, gleba i pożywienie wpływają na zdrowie i chorobę istot ludzkich. Medycyna ekologiczna łączy te podstawowe zasady z nowoczesnymi tech­nikami diagnostycznymi.

Liczne schorzenia przewlekłe, jak choroby autoimmunizacyjne, łącznie z toczniem rumieniowatym, cukrzycą młodzieńczą reumatoidalnym zapaleniem stawów i stwardnieniem rozsianym, mogą być wywołane czynnikami środowiskowymi, szczególnie toksycznymi środkami chemicznymi.

W dzisiejszym świecie wiele chorób roz­wija się w reakcji na kontakt z substancja­mi znajdującymi się tam, gdzie mieszkamy, pracujemy i uczymy się. Liczne schorzenia przewlekłe, jak choroby autoimmunizacyjne, łącznie z toczniem rumieniowatym, cukrzy­cą młodzieńczą, reumatoidalnym zapaleniem stawów i stwardnieniem rozsianym (SM), mogą być wywołane czynnikami środowi­skowymi, szczególnie toksycznymi środkami chemicznymi. Pacjenci ze schorzeniami uwa­runkowanymi przez czynniki środowiskowe cierpią głównie na choroby atakujące równocześnie wiele układów, łącz­nie z ośrodkowym układem nerwowym, który jest szczególnie wrażliwy na działanie toksyn. Z reguły ich objawy da się powiązać ze swoistymi przyczynami pochodzącymi z kontaktów z czynnikami środowiskowy­mi, dietą lub zażywanymi lekami.

Nasz organizm zbudowany jest z pierwiastków pochodzących z zew­nątrz. Pierwiastki te dostarczane są w pokarmach, które zjadamy. Trzeba pamiętać, że w trakcie naszej kulturowej ewolucji nieustająco zanieczysz­czaliśmy środowisko, a równocześnie wprowadzaliśmy do naszej diety nadmierną ilość różnego rodzaju pozbawionych wartości odżywczych „zapychaczy”. Po wyprowadzeniu do rolnictwa intensywnych technik uprawy roślin oraz chemicznych środków ochrony, gleba – baza nasze­go łańcucha pokarmowego – pozbawiona została wielu podstawowych składników makro i mikroelementów1 np. magnezu, cynku czy selenu, niezbędnych w metabolizmie. W konsekwencji wyprodukowane po­karmy zawierają zbyt wiele substancji toksycznych, a brak im pewnych składników odżywczych. Niedobór odpowiednich składników wywiera negatywny wpływ nie tylko na budowę, lecz również na funkcję organi­zmu człowieka. To zjawisko ma dwa ważne aspekty: zaburzenia czyn­nościowe ośrodkowego układu nerwowego i wpływ na genetyczny profil przyszłych pokoleń.

Jeden z moich mistrzów, prof. Julian Aleksandrowicz, w pięknej monografii „Sumienie Ekologiczne” ustosunkował się do współczesnej medycyny pod kątem filozofii ekologizmu. Ta filozofia to rozważanie na temat dobra, życia i sposobu przeżycia. Kwintesencję tej monografii streściłem w kilku zdaniach: istota ludzka jest w stanie utrzymać włas­ną integralność, tożsamość i suwerenność tak długo, jak długo procesy psychologiczne podtrzymywane są przez energię dostarczaną przez pra­widłowe składniki odżywcze i tlen. Czynność zatrutego mózgu staje się nieprawidłowa, choć trudno dostrzegalna. Kiedy bateria w kalkulatorze zaczyna się wyczerpywać, urządzenie jest w stanie wykonywać jedynie proste operacje, a przy bardziej złożonych zawodzi. Przez analogię, mózg pełen zanieczyszczeń działa w ten sam sposób. Potrafi wykonywać funk­cje podstawowe (czynność pnia mózgu), jak sterowanie oddychaniem, krążeniem krwi, instynktem płciowym lub głodem, ale czynności wyższe (korowe), jak uczenie się, miłość, przyjaźń, logiczne rozumowanie czy po­czucie odpowiedzialności społecznej są zaburzone. Utrzymanie prawidłowej budowy i prawidłowej funkcji organizmu da się osiągnąć jedynie przez podtrzymywanie zdrowego i naturalnego środowiska (sustainable environment).

Toksykologia neurobehawioralna dowodzi, że toksyny, nawet w bar­dzo małej dawce, są w stanie zmienić mózg człowieka, a w jeszcze więk­szym stopniu bardzo wrażliwe mózgi rozwijających się dzieci. Toksyny te mogą spowodować obniżenie czynności intelektualnych, a nawet wy­wołać halucynacje.

Profesor Aleksandrowicz, pracował też nad zagadnieniami genetyki. Postulował i chyba słusznie, że każdy organizm, w tym i nasz, zbudowany jest ze związków chemicznych i funkcjonuje dzięki reakcjom między związkami chemicznymi, których budowa zapisana jest według kodu ge­netycznego zawartego w DNA. Ta informacja genetyczna jest dziś iden­tyczna z informacją znajdującą się w DNA tysiące lat temu. Informacje dyktują zarówno jak budować, a także w jaki sposób regenerować nasze organizmy. Ponieważ jakość spożywanego codziennie pokarmu zmieniła się, więc nie odpowiada w zupełności parametrom kodu genetycznego. Oznacza to, że ludzki organizm jest budowany i regenerowany z materia­łów o słabszej jakości, to znaczy że dostarczane mu pożywienie posiada niedobory witamin i minerałów, zawiera również substancje toksyczne.

Prawem analogii można to zjawisko porównać do budowy domu według prawidłowego planu architektonicz­nego, ale z materiałów o niskim standardzie. W rezultacie powstanie budynek, który wygląda dokładnie tak, jak zaprojektował go architekt (DNA), ale jest bardziej podatny na zniszczenie. Wydaje się, że organizm współczesnego człowieka znajduje się w podobnej sytuacji.

Epigenetyka

Takie rozumienie klasycznej genetyki nie budzi zbyt wielkich nadziei dla przyszłych pokoleń. Kiedy jednak dodatkowo przyjrzymy się najnow­szym badaniom genetycznym z okresu ostatnich 30 lat to może ogarnąć nas jeszcze większe zaniepokojenie. Chodzi tu o badania, które implikują wpływ środowiska na człowieka. Mam tu na myśli oryginalne badania i odkrycia z zakresu tzw. epigenetyki prowadzone przez Kanadyjczyków, a przede wszystkim dr. M. Szyfa z Uniwersytetu McGill w Montrealu i rozwijane przez naukowców w innych częściach świata.

Epigenetyka zajmuje się dziedzicznością pozagenową szczególnie cech, które nie są determinowane sekwencją DNA, czyli nie są związane z mu­tacją DNA. Geny zlokalizowane w DNA potrzebują instrukcji, kiedy roz­począć działanie i co należy tworzyć. Ta instrukcja dawana jest im przez epigenotyp, system otaczający „gorset” DNA, który kontroluje chromatynę, czyli DNA i białka histonowe. Oddziaływanie epigenotypu na ekspresję genową zachodzi w procesie metylacji DNA, czy też metylacji, acetylacji i fosforyzacji histonów (Rodenhiser 2006, Szpecht-Potocka 2004).

Procesy epigenetyczne zachodzące w „gorsecie” DNA są wrażliwe na zmiany środowiskowe. Profesor Eva Jabłonka w swojej książce „Ewolucja w Czterech Wymiarach” mówi, że dieta (nadmiar lub niedobór jedzenia), różne substancje chemiczne zwłaszcza pestycydy, palenie tytoniu i wiele in­nych czynników działających na rozwijający się płód, a nawet na dojrzały organizm, może mieć wpływ na przyszłe pokolenia, czyli być dziedziczone.

Dr Szyf ze współpracownikami udowodnili na szczurach, że młode szczury, które miały bardzo troskliwe matki, były często, pieczołowicie pielęgnowane i lizane oraz wyrastały bez lęku, były dobrze zaadapto­wane do życia, w przeciwieństwie do młodych szczurów, którymi matki opiekowały się mniej. Te szczury były lękliwe i źle przystosowane. Co najważniejsze, powyższe cechy zachowania były obserwowane w dal­szych generacjach tych dwóch grup szczurów.

Markus Pembrey, genetyk Londyńskiego Uniwersytetu wraz z gene­tykami szwedzkimi, przeprowadzili długofalowe badania na rodzicach i ich dzieciach. W badaniu wzięło udział 14 000 ciężarnych kobiet. Anali­zie poddano styl życia, dietę, wzrost i choroby występujące w tych rodzi­nach, jak również palenie tytoniu. Po analizie materiałów badacze doszli do wniosków, że wczesne rozpoczęcie palenia papierosów przez 166 oj­ców (przed 11 rokiem życia) miało wpływ metaboliczny na zwiększenie wagi u chłopców w wieku 9 lat. Co ciekawe, takiego wpływu nie zaob­serwowano u dziewczynek.

Ponadto, Pembrey w 2002 przeanalizował badania szwedzkich na­ukowców na 300 rodzinach odizolowanych w jednej ze szwedzkich wio­sek, gdzie badano zależność między ilością pokarmu a cukrzycą. Wnuki z rodzin, których dziadkowie żyli dostatniej i mieli więcej pokarmu, cho­rowały częściej na cukrzycę, niż wnuki których dziadkowie jedli mniej, a czasem głodowali. Znamienne jest to, że przejadanie się dziadków przed ich okresem pokwitania, powodowało, że u ich wnuków relatyw­ne niebezpieczeństwo wcześniejszej śmierci wzrosło prawie dwukrotnie. Przejadanie się babek w czasie ciąży lub ich niemowlęctwa miało jeszcze bardziej negatywny wpływ na ich wnuczki.

Odkryto również, że zaburzenia procesów epigenetycznych są przy­czyną powstania nowotworów, zespołów pediatrycznych związanych z substancjami zaburzającymi pracę hormonów, ponadto mają wpływ na powstawanie chorób związanych z autoagresją i proces starzenia się.

Powyższe przykłady z epigenetyki uświadamiają nam – jak ważna dla nas wszystkich jest ochrona środowiska, zdrowa dieta, spokojne ży­cie, świat bez wojen i miłość do drugiego człowieka.

Co to jest medycyna ekologiczna?

Medycyna ekologiczna lub ekologia kliniczna, jak się ją również nazy­wa, to dyscyplina medyczna, która bada i ocenia wpływ czynników śro­dowiskowych na człowieka, kładąc szczególny nacisk na skutki działania pokarmów, środków chemicznych, wody, jakości powietrza w pomiesz­czeniach (w domu, pracy czy szkole) i na otwartej przestrzeni. Traktuje ona każdego pacjenta jako odrębną jednostkę, która funkcjonuje w uni­kalnym środowisku i wymaga indywidualnej terapii.

Medycyna ekologiczna pozwala nam prawidłowo zrozumieć każdy pro­ces chorobowy w oparciu o genetyczny profil danego chorego i środowi­skowe czynniki stresujące – stresory (działające w najbliższym otoczeniu pa­cjenta, miejscowe i globalne). Tak naprawdę jest ona bardzo ściśle związana z nauką Hipokratesa, o której do niedawna prawie całkiem zapomniano.

Kiedy już odkryjemy przyczynę problemu zdrowotnego, rozpoczyna się bezpośrednie, konkretne leczenie, oparte na minimalnym wykorzy­staniu środków farmakologicznych i skutecznym eliminowaniu ich nega­tywnych skutków ubocznych. Leczenie składa się z modyfikacji środowi­ska i diety, podawania preparatów uzupełniających składniki odżywcze, immunoterapii stosowanej w zastrzykach lub podjęzykowo, detoksykacji (metodą wlewów dożylnych lub w saunie), modyfikacji zaburzeń równo­wagi układu hormonalnego i metabolicznego przy pomocy naturalnych produktów lub hormonów oraz terapii chelatowej przy zatruciach metalami ciężkimi, w chorobach układu sercowo-naczyniowego, chorobach degeneracyjnych, itp.

Ojciec medycyny ekologicznej, Theron G. Randolph, opracował po­niższe logo.

Medycyna ekologiczna lub ekologia kliniczna

Przedstawia ono wza­jemne związki pomiędzy adaptacją, alergią, odżywianiem i toksykologią. Mimo zazębiania się tych elemen­tów, koncepcja Randolpha różniła się w zasadniczy sposób od klasycz­nego, wąskiego rozumienia alergii, analitycznej dietetyki i klasycznego pojmowania toksykologii. Randolph zawsze hołdował starej ale szeroko pojętej definicji alergii. Rozumiano ją wtedy jako zmienioną reaktywność organizmu na czynniki środowisko­we. Po roku 1968, w którym została wykryta immunoglobulina E (IgE) przez Ishizaki i Johansson’a i jej rola w reakcjach alergicznych, pojęcie alergii znacznie się zmieniło. Pojawiło się również wiele interpretacji i nazewnictw w tej dziedzinie. Po latach, bo w 2001 roku, Johansson wraz ze współpracownikami ogłosili nową nomenklaturę w alergii i ustalili nowe podstawy klasyfikacji. Alergią, jako częścią ogólnej nadwrażliwo­ści, określono te reakcje kliniczne, które mają znane i ustalone mechani­zmy immunologiczne. Z kolei, reakcje alergiczne podzielili na zależne od IgE oraz niezależne od IgE, np. w których biorą udział inne immunoglobuliny jak IgA, IgG i IgM. Nowa nomenklatura na pewno przyczyniła się do uściślenia pojęć, jednak chyba nie wpłynęła na szczególny postęp w leczeniu chorego pacjenta. W mojej opinii głównie dlatego, że nie udo­skonalono metod diagnostycznych.

Randolph również szerzej pojmował żywienie, które było i jest rozu­miane z punktu widzenia analitycznego (24 godzinne zapotrzebowanie na odpowiednią ilość kalorii, białka, minerałów, itp.). Randolph rozszerzył pojęcie analitycznej dietetyki o biologiczną dietetykę, w której widział biologiczne oddziaływanie produktów pokarmowych, czyli wywołującej reakcje chorobowe u osób z indywidualną nadwrażliwością na takie po­karmy, jak np. kukurydza, pszenica czy mleko.

Zmienił również spojrzenie na toksykologię opierając się na bada­niach wpływu toksyn na ludzi (do tej pory prowadzono badania jedy­nie na zwierzętach). Szczególną uwagę zwrócił na wpływ małych dawek toksyn, uważanych do tej pory za bezpieczne, na ludzi z wrodzoną na nie wrażliwością. Wywoływały one u nich silne objawy zatrucia, które wcześniej uważane były za reakcje psychosomatyczne. Randolph nie miał wriększych trudności w zastosowaniu do badań nad człowiekiem teorii stresu i adaptacji Seylego. Obaj naukowcy znali się i razem dyskutowali nad tą teorią.

Medycyna ekologiczna od tradycyjnej (alopatycznej) różni się pod wieloma względami, co obrazowo ujęli Ashford i Miller w poniższym zestawieniu.

Medycyna ekologiczna kontra medycyna alopatyczna

Praktyka medycyny ekologicznej

Objawy choroby. Wstęp do leczenia

Specyficzny wywiad zorientowany na problemy środowiskowe (speci­fic environmentally oriented medical history – EOMH) jest jednym z naj­ważniejszych składników diagnostyki chorób wywoływanych przez czyn­niki środowiskowe. EOMH wiąże fizyczne lub psychologiczne objawy ze środowiskowymi kontaktami pacjenta w domu, pracy, w szkole, zmianami pór roku czy dietą. Dla przykładu, u pacjenta mogą występować:

  • ból głowy, rozwijający się podczas przebywania w suterenie, należy się zastanowić nad obecnością pleśni na wilgotnej podłodze, czy uno­szenia się spalin z nieszczelnego pieca, lub oparów z przechowywa­nych w pomieszczeniu środków chemicznych,
  • nasilone objawy występujące zawsze w tym samym czasie na prze­strzeni roku (sezonowość): początek marca objawy spowodowane pyłkami drzew, czerwiec początek objawów z pyłków traw, a połowa sierpnia, aż do pierwszego przymrozku – objawy z pyłków ambrozji,
  • podniecenie występujące u dzieci po obiedzie w szkole, lub po przy­jęciu urodzinowym; najczęściej jest to efekt uczulenia na któryś z po­karmów, a głównie cukier, uczucie zmęczenia i senność występujące 30 minut po posiłku; uczulenie, nietolerancja na niektóre składniki posiłku,
  • bóle mięśniowe, siniaki, silne zmęczenie lub „objawy grypo-podobne” występujące po kontakcie z pestycydami,
  • podrażnienie oczu, nosa, utrudnione oddychanie po położeniu no­wej wykładziny dywanowej, ustawieniu nowych mebli lub remoncie mieszkania; efekt substancji chemicznych, przede wszystkim formal­dehydu, jak również kurzu.

By ułatwić lekarzom identyfikację potencjalnych dawnych kontaktów pacjenta z toksycznymi substancjami, dr L. Marshall opracowała formułę mnemotechniczną w postaci pseudo-wzoru chemicznego O2P2HNF (przydatną w czasie wywiadu):

Identyfikacja potencjalnych dawnych kontaktów pacjenta z toksycznymi substancjami - dr L. Marshall

Trzeba pamiętać, że każdy czynnik powodujący stres, a nawet mały uraz o charakterze zupełnie miejscowym, może wpływać na cały organizm, np. uraz dowolnej części ciała może prowadzić do fibromyalgii (zaburze­nie powodujące systemowe bóle mięśniowo-stawowe). Dzieje się tak z po­wodu stymulacji podstawowej substancji regulującej (ground regulating substances – GRS), której patofizjologiczną zasadę opisał austriacki fizjolog, A. Pishinger, w książce zatytułowanej „Matrix and Matrix Regulation: Basis for a Holistic Theory in Medicine” [Macierz i regulacja macierzy: podstawy holistycznej teorii w medycynie], (wyd. H. Heine, 1991).

Istnieją cztery kategorie czynników środowiskowych (tzw. „total body burden”, całkowite obciążenie organizmu) przyczyniające się do stresu, które mogą wywołać chorobę (E. Weir, 2002):

STRESORY CHEMICZNE

  • Substancje organiczne, jak formaldehyd, fenol, benzen, toluen, ksylen, oraz wiele substancji chemicznych pochodnych gazu ziemnego, ropy naftowej i węgla; związki chlorowane, w tym związki chloroorganicz- ne, pestycydy, chloroform, pentachlorofenole, wielochlorki bifenylu i różne środki chwastobójcze, jak 2,4-D i inne pestycydy.
  • Substancje nieorganiczne, jak rtęć, ołów, kadm, aluminium, azbest, chlor, tlenki azotu, dwutlenek siarki, ozon, miedź, nikiel, substancje narkotyczne, dym tytoniowy, leki i inne.

STRESORY FIZYCZNE

  • Wysoka i niska temperatura otoczenia, gwałtowne zmiany pogody, skoki temperatur, ciśnienia.
  • Hałas, dodatnio i ujemnie naładowane jony, promieniowanie elektro­magnetyczne (pełny zakres spektrum).
  • Promieniowanie jonizujące (promienie rentgenowskie, wybuch atomo­wy, awaria reaktora atomowego, napromieniowana żywność, radon).

STRESORY BIOLOGICZNE

  • Bakterie, wirusy, grzyby (pleśnie), pasożyty, pokarmy, łupież zwie­rzęcy, kurz i pyłki drzew, traw i chwastów.

STRESORY PSYCHOLOGICZNE

  • Każdv długotrwały stres psychologiczny w rodzinie (alkoholizm, wykorzystywanie seksualne, rozpad rodziny, długotrwała choroba jej członka, śmierć w rodzinie, strata majątku z powodu np. pożaru lub bankructwa itp., problemy w pracy (przepracowanie, złe stosun­ki międzyludzkie, utrata lub zagrożenie utratą pracy, itp.); oraz inne czynniki psychologiczne, które mogą wywołać niekorzystną reakcję organizmu. Czynniki te mają charakter realny i nie wolno ich pomijać lub lekceważyć w trakcie leczenia.

Stres psychologiczny może nie tylko być rezultatem długotrwałej choroby o podłożu środowiskowym, ale może on również zaostrzać lub przyczyniać się do zwiększenia skutków już istniejącego stresu środowi­skowego. Dodatkowy lub wtórny stres psychologiczny ma miejsce rów­nież wtedy, gdy rodzina lub personel służby zdrowia, pracodawca lub firma ubezpieczeniowa kwestionują lub odrzucają istnienie czvnnikow środowiskowych pogarszających sytuację chorego. Szczegółowy wywiad skoncentrowany na problemach środowiskowych pozwoli na zoriento­wanie się z jakimi typami stresu mamy do czynienia u pacjenta, co jest bardzo ważne, gdyż poprawa nie nastąpi, dopóki nie poradzimy sobie »równo ze stresem psychicznym, jak i ze sprawczymi czynnikami śro­dowiskowymi.

Podział chorób na psychosomatyczne i somatyczne ma charakter sztuczny. Trzeba pamiętać, że wszystko, co wywiera wpływ na ciało, może również wpływać na umysł i vice versa. Wyprodukowane przez człowieka środki chemiczne – nawet przy minimalnym kontakcie – rzeczvwiście wpływają na czynność ośrodkowego układu nerwowego, a także innych układów naszego organizmu. Co więcej, takie systemy jak ośrodkowy układ nerwowy, odpornościowy i układ wewnątrz wydzielniczy, komunikują się ze sobą za pośrednictwem specjalnych neuropeptydów krążących w krwiobiegu. Poniższy rysunek przedstawia wzajemne powiązania miedzy środowiskiem i organizmem.

Interakcje między układem odpornościowym, ciałem, umysłem i środowiskiem. Za: A. J. Cunningham, 1981.

Interakcje między układem odpornościowym, ciałem, umysłem i środowiskiem. Za: A. J. Cunningham, 1981.

Kontakt ze szkodliwymi substancjami

Jednym z najważniejszych czynników w przypadku występujących obecnie przewlekłych chorób zwyrodnieniowych, jest kontakt z ogromną ilością substancji chemicznych, występujących w środowisku człowie­ka w małych ilościach. Te małe dawki często powodują chemiczną nad­wrażliwość u tych, którzy mają genetyczną podatność. Ogólnie biorąc, nadwrażliwość powoduje zwykle obiektywną reprodukcję symptomów i objawów zapoczątkowanych przez kontakt z określoną dawką substan­cji, która zwykle jest tolerowana przez zdrową osobę. Duża ilość substan­cji chemicznych wywołuje chemiczną nadwrażliwość, którą klasyfikuje się jako nadwrażliwość niealergiczną (Johansson 2001, 2003). Ta chemicz­na nadwrażliwość często nazywana jest również Zespołem Chemicznej Nadwrażliwości (Multiple Chemical Sensitivity – MCS) i o takim zespole będzie mowa w książce. Praktycznie wszystko, co jemy, czym oddycha­my i czego dotykamy może wywołać niepożądaną reakcję u nadwrażli­wej osoby. Reakcje takie mogą występować w wyniku kontaktu z natural­nymi, bądź stworzonymi przez człowieka substancjami chemicznymi.

Różnorodność objawów reakcji na środki chemiczne zależy od:

  • farmakologicznego charakteru i toksyczności substancji (bardziej lub mniej toksyczna, neutralna),
  • tkanki lub narządu, które weszły w kontakt z taką substancją (zróżni­cowane objawy ze strony różnych narządów),
  • wieku pacjenta (noworodki, dzieci i ludzie starzy wykazują większą podatność na substancje toksyczne),
  • podatności osoby, która zetknęła się z daną substancją (stan odżywie­nia w czasie kontaktu, profil genetyczny),
  • czasu trwania kontaktu i stopnia obciążenia organizmu stresem,
  • synergistycznego (równoległego) działania różnych środków che­micznych i produktów ich przemiany (metabolitów).

Typy kontaktów z substancjami chemicznymi można podzielić na:

  • Kontakt na masową skalę (typu ostrego): wypadki przemysłowe (np. w Bhopalu w Indiach w 1984 roku przy produkcji pestycydów i skażeniu środowiska izocyjankiem), skażenie w czasie wojny (gazy bojowe, pesty­cyd Agent Orange, defolianty stosowane podczas wojny w Wietnamie w latach 1967-68, mieszaniny środków chemicznych, szczepionki i zu­bożony uran – wojna w Zatoce Perskiej w 1991 roku) jak również słynny wypadek przemysłowy w Seveso, Włochy w 1977 roku gdzie wybuch w fabryce chemicznej uwolnił do powietrza 30 kg dioksynu (TCDD).
  • Kontakt przewlekły: gdy dochodzi do przewlekłej kumulacji toksyn w miejscu pracy, w domu czy w szkole (np. wielokrotne stosowa­nie pestycydów, farb, produktów czyszczących, materiałów remonto­wych, przewlekłe stosowanie antybiotyków).

Drogi kontaktu:

  • płuca, poprzez wdychanie substancji,
  • układ pokarmowy, poprzez jej spożycie,
  • skóra, przez dotyk lub absorpcję, np. w przypadku rozpuszczalników.

 

Zmieniające się objawy nadwrażliwości

Nadwrażliwość na czynniki środowiskowe i uczulenia mają wiele postaci. Ich objawy i oznaki zmieniają się oraz splatają ze sobą w ciągu całego życia chorego. Rodzicom dziecka cierpiącego na alergię i nadwraż­liwość na czynniki środowiskowe często mówi się, że „wyrośnie” ono z tego schorzenia. Niestety w rzeczywistości nigdy tak się nie dzieje. Przy­pominam sobie, co kiedyś powiedział mój nauczyciel pediatrii: „Możemy wyrosnąć ze spodni, ale nie z choroby”.

Poniżej przedstawione są najczęstsze objawy obserwowane u osoby z nadwrażliwością na czynniki środowiskowe, uszeregowane według ko­
lejności, w jakiej pojawiają się w jej życiu od okresu płodowego, niemow­lęctwa, przez okres młodzieńczy aż po dorosłość:

Płód:

  • dziecko jest nadmiernie ruchliwe w łonie matki, czasem ma gwałtow­ne ruchy mogące przypominać „czkawkę” albo jest zbyt spokojne,
  • kobieta w ciąży łaknie pewnych pokarmów, które zjada w nadmier­nych ilościach, co z kolei powoduje nadwrażliwość u płodu (np. mle­ko, cukier).

Niemowlę:

  • kolka pokarmowa, powodująca częste zmiany mieszanki mlecznej,
  • stale zatkany nos i/lub wodnisty, cieknący katar,
  • egzema,
  • kołysanie się i uderzanie głową o łóżeczko, trudności z zasypianiem i budzeniem się, przewlekłe i
  • nawracające zapalenia ucha, nadmierna potliwość, ślinienie się.

Małe dziecko:

  • cierpnięcie i bóle nóg, tak zwane „bóle wzrosto­we”,
  •  dziecko nie daje się przytulić, ciągle się wierci,
  • napady złości, gryzienie,
  • zdejmowanie ubranka,
  • trudności ze snem,
  • wymioty przeźroczystym, białawym śluzem,
  • dziecko bardzo dużo śpi – dziecięca narkolepsja,
  • przewlekłe infekcje dróg oddechowych powodujące częste stosowanie antybiotyków.

Dziecko w wieku przedszkolnym i szkolnym:

  • wodnisty katar i zatkany nos,
  • problemy z oddychaniem, astma, zapalenie oskrzeli,
  • stałe biegunki lub zaparcia, moczenie nocne, nadmierne oddawanie wiatrów, bóle brzu­cha, cuchnący oddech,
  • dziecko wiecznie zmęczone lub nadmiernie aktywne, kłopoty z nauką.

Nastolatek:

  • przewiekłe zmęczenie, niezrównoważenie emocjonalne, drażliwość, depresja, tendencje samobójcze,
  • bóle mięśniowe, bóle głowy,
  • problemy z oddawaniem stolca,
  • zapominalskość, niezdolność do koncentracji,
  • alkoholizm,
  • otyłość, anoreksja.

Dorośli:

dorośli - Zmieniające się objawy nadwrażliwości

ZASADY MEDYCYNY EKOLOGICZNEJ

Aby zrozumieć środowiskowe aspekty zdrowia i choroby, musimy się zapoznać z czterema zasadami rządzącymi tymi zjawiskami. Są to:

  1. całkowite obciążenie organizmu (total body burden),
  2. zjawisko maskowania,
  3. dwufazowość,
  4. zróżnicowanie biologiczne.

1.Całkowite obciążenie organizmu

Na całkowite obciążenie organizmu składają się dawne i obecne, fizycz­ne, chemiczne i biologiczne zanieczyszczenia pokarmów, powietrza i wody, a także stan emocjonalny danej osoby. Obciążenie to można porównać do zbiornika, który da się wypełnić tylko do określonej pojemności. Wszystko, co do niego wrzucimy ponad tę pojemność, spowoduje „przelanie”, czyli – innymi słowy – objawy toksyczne, alergiczne, podrażnieniowe i ostatecznie chorobę. Inne porównanie, to tzw. ostatnia kropla, która przepełnia czarę.

Dogłębne zrozumienie przez lekarza całkowitego obciążenia jest nie­zmiernie ważne, w jego codziennej praktyce, aby w postępowaniu lecz­niczym mógł eliminować czynniki stresujące (stresory) ze środowiska pa­cjenta i tym samym umożliwić organizmowi powrót do zdrowia.

Beczka symbolizuje odporność -Ratujmy się - Elementarz Medycyny Ekologicznej – Dr Józef Krop

2. Zjawisko maskowania (adaptacja, tolerancja, uzależnienie)

Zjawisko maskowania jest pojęciem używanym w medycynie ekologicznej. Ciało człowieka zostało doskonale zaprojektowane i wyposażone w złożoną, rozległą sieć mechanizmów psycho-neuro-endokryno-immunologicznych, mających na celu zachowanie zdrowia i równowagi (czyli homeostazy). Nasz organizm stawia czoła stresorom za pomocą procesu adaptacji, który umożliwia kompensacyjne reakcje fizjologiczne (np. detoksykację) na przewlekły stres wywołany czynnikami środowiskowymi. Choroba rozwija się, gdy możliwości procesu adaptacyjnego wyczerpią się.

Adaptacja poprzez proces „maskowania”, czasami utrudnia uchwycenie związku pomiędzy kontaktem z jakąś substancją a objawami. Dla przykładu, w czasie remontu mieszkania, czy też wprowadzania się do nowego domu, następuje zetknięcie się ze świeżą farbą, nowo polakierowaną podłogą, nową wykładziną dywanową, itp. Z początku zapach środków chemicznych jest bardzo silny – po wejściu do domu trudno oddychać. Po jakimś czasie następuje przyzwyczajenie się lub po zastosowaniu „odświeżaczy” powietrza, następuje przekonanie, że problem został rozwiązany. Jednakże coraz częściej występują bóle głowy, bóle mięśni, podrażnienie oczu, nosa i gardła, występuje uczucie zmęczenia. Dzieje się tak dlatego, że toksyczne działanie chemikaliów trwa i doprowadza do choroby „o nieznanym pochodzeniu”.

Innym przykładem tego zjawiska jest palenie tytoniu, które – jak dzi­siaj wiemy – powoduje między innymi schorzenia układu sercowo-naczyniowego oraz raka i inne choroby płuc. Pierwszy wypalony papieros rzadko sprawia nam przyjemność; na ogól powoduje niepożądaną reak­cję (krztuszenie się). W miarę upływu czasu u palacza (lub członków jego rodziny) rozwija się tolerancja na dym i nie są oni już nawet świadomi jego zapachu, ale potencjalnie śmiertelne efekty czynnego lub biernego palenia papierosów trwają nadal i uwidaczniają się dopiero po latach.

Generalnie przyjmuje się, że używanie narkotyków, nikotyny i alko­holu może doprowadzić do stanu zwanego uzależnieniem. Po pierwszej, niepożądanej reakcji (kaszel, podrażnienie gardła i oczu), rozwija się tolerancja i ośrodkowy układ nerwowy danej osoby zaczyna odczuwać zwodniczo „przyjemne” efekty stosowania używek lub narkotyków. Po jakimś czasie organizm potrzebuje coraz większej ilości tych substancji, aby osiągnąć ten sam efekt. Jeśli osobę uzależnioną pozbawimy dostępu do substancji uzależniającej, może dojść do ciężkiej reakcji „głodu”, jak drażliwość, męczliwość, zmiany nastroju, bóle głowy, itp. Kilka dni po wystąpieniu reakcji „głodu” dana osoba jest nadal nadwrażliwa na dym papierosa palonego przez kogoś innego, czy zapach alkoholu i doznaje nawrotu pierwotnej niepożądanej reakcji, ale wciąż odczuwa silną po­trzebę kontynuowania nałogu. W tym momencie może ona wytrzymać, ostatecznie rzucić nałóg i wyzdrowieć, lub też powrócić do niego i „czuć się świetnie” czy też „odczuwać ulgę”, podczas gdy toksyczne skutki uza­leżnienia nadal uszkadzają serce, mózg, płuca, wątrobę i inne narządy.

To samo zjawisko maskowania może zachodzić przy kontakcie z ma­łymi dawkami chemicznych toksyn. Fakt ten został udokumentowany w badaniach pracowników fabryk, którzy stykali się z rozpuszczalnikami, nitrogliceryną, oparami spawalniczymi, bawełną, zbożem i pyłami orga­nicznymi. Nie zdając sobie z tego sprawy, robotnicy ci odczuwali objawy „głodu” w czasie weekendów i często woleli wrócić do pracy, gdyż symp­tomy głodu ustępowały przy ponownym kontakcie z daną substancją. Tym niemniej lata pracy w zanieczyszczonym środowisku doprowadziły do powstania zauważalnych zmian patologicznych w ośrodkowym układzie nerwowym, układzie wydzielania wewnętrznego, sercowo-naczyniowym i odpornościowym. Długotrwały kontakt z niskimi dawkami szkodliwych substancji może być tak samo szkodliwy jak kontakt typu ostrego, a jedyną
różnicę stanowi tu czynnik czasu. Wczesna interwencja (unikanie kontaktu, sprawienie, by miejsce pracy stało się bezpieczne, leczenie detoksykacyjne) może zapobiegać wystąpieniu choroby przewlekłej.

Analogiczna sytuacja może mieć miejsce w przypadku pokarmów spożywanych codziennie (chleb, słodycze, kawa, mleko, itp.). Dana osoba uczy się często jeść konkretny produkt spożywczy, w takich odstępach
czasu, jakie jej są potrzebne do osiągnięcia zadowolenia. Kiedy spożycie tego produktu opóźnia się lub w ogóle nie następuje, rozwijają się objawy „głodu”, jak męczliwość, depresja, drażliwość, ból głowy, itp. Świadomie
lub podświadomie, potrzebujemy „doładowania”. Regularne spożywanie „maskującego” pokarmu podtrzymuje efekt zadowolenia. Pacjenci często nie potrafią zrozumieć, że powszechnie spożywane i lubiane potrawy
mogą być przyczyną ich choroby, gdyż pokarmy uważane są za czynniki korzystne, a nie szkodliwe.

Nie wiadomo w jaki sposób uzależniamy się od pokarmów (patrz str. 167,170). Jednakże pokarmy składają się nie tylko z białek, tłuszczów i węglowodanów, ale także z naturalnych związków chemicznych (związki fenolowe, a nawet morfina). Codzienne oddawanie się przyjemności jedzenia pokarmu ograniczonego do ulubionych potraw może doprowadzić nie tylko do niedoborów żywieniowych, ale również do nadwrażliwości i alergii. Powstają wtedy, między innymi, kompleksy immunologiczne, które mogą powodować stan zapalny poszczególnych narządów u nadwrażliwych osobników, prowadząc do rozwinięcia się różnorodnych objawów.
Dla przykładu produkty zbożowe mogą odgrywać pewną rolę w zespole nadwrażliwości jelita grubego u jednej osoby, w migrenie u innej, w egzemie u trzeciej, w zapaleniu stawów u czwartej, itd. Pokarmy mogą również powodować objawy psychologiczne u osób z genetycznie uwarunkowaną, tego typu nadwrażliwością (Dickey, 1976).

Lekarze – słabo wyszkoleni w rozumieniu mechanizmów adaptacyjnych – nie są w stanie powiązać przyczyny ze skutkiem. Przykładowo – do gabinetu zgłasza się pacjent uskarżający się na zespół drażliwości jelita grubego, bóle związane z zapaleniem stawów czy migreną. Jeśli lekarz nie wie, że pokarmy mogą powodować te objawy, dolegliwości zostaną jedynie zaszufladkowane, a pacjent uzyska lek przynoszący wyłącznie ulgę w objawach, podczas gdy choroba będzie się nieprzerwanie rozwijać. Inny przypadek to pozbawienie pacjenta przez kilka dni, z jakiejkolwiek przyczyny ulubionego pokarmu (z powodu choroby, zabiegu chirurgicznego, wyjazdu, podróży, czy rozpoczęcia diety odchudzającej).
Następuje reakcja „głodu” i chory czuje się źle, lecz nie wie, dlaczego tak jest. Udaje się więc do lekarza, który nie potrafi powiązać tego stanu z pokarmem, bo nie wie, jakie pytania ma zadać, a także dlatego, że tego pokarmu pacjent nie spożywał w ostatnim czasie. Chory może z radością wrócić do spożywania swego ulubionego pokarmu, przekonany, że jedzenie go sprawia, iż czuje się lepiej. Uzależnienie jednakże trwa, i jak każdy nałóg, może przynieść opłakane skutki.

Prostym sposobem na zdemaskowanie nadwrażliwości jest unikanie podejrzanej substancji pokarmowej w każdej postaci, jak również wszyst­kich pokarmów z tej grupy (np. wszystkich zbóż, wszystkich produk­tów mlecznych) przez pięć do siedmiu dni. Reakcja „głodu” rozwinie się w ciągu pierwszych dwóch-trzech dni, po czym następuje całkowite wy­zwolenie od wszelkich objawów wcześniej wywołanych przez spoży­wanie danego produktu. Przy ponownym kontakcie (zwykle po pięciu dniach) z substancją podejrzewaną o wywoływanie nadwrażliwości w or­ganizmie wystąpi bardzo wyraźna, ponowna, identyczna jak poprzedni reakcja. Zniknięcie objawów w okresie, gdy pacjent nie styka się z dan substancją, oraz ich szybki powrót po ponownym kontakcie stanowi podstawę do przeprowadzenia testu prowokacji, który udowadnia istnieni związku przyczynowo-skutkowego.

Kiedy kontakt z substancją toksyczną lub alergizującą trwa i jest dodat­kowo spotęgowany przez inne, wcześniej opisane czynniki środowisko­we, mechanizmy adaptacyjne wyczerpują się. Wprawdzie nasz organizm jest doskonale zaprojektowany, by w odpowiednich okolicznościach sam przeprowadzał detoksykację i/lub zwalczał chorobę, jednak przeciążenie może zakłócić działanie układu detoksykacyjnego i odpornościowego, a wtedy może rozwinąć się pełny proces chorobowy.

Edukacja i bycie przewidującym pozwoli na praktykowanie medy­cyny zapobiegawczej. Wymaga to jednak pewnej dozy samodyscypliny

i poczucia odpowiedzialności; jednakże korzyści, jakie przez to się osią­ga to nie tylko poprawa stanu zdrowia, ale również odzyskanie kontro­li nad własnym organizmem. To z kolei prowadzi do wzrostu poczucia własnej wartości, a w konsekwencji do dobrego samopoczucia fizycznego i psychicznego. Wszystko tu jest ze sobą powiązane. Robiąc krok dalej i przedstawiając powyższą koncepcję całej rodzinie, spowodujemy, że «korzystają z niej wszyscy. Możemy poprawić stan zdrowia naszych dzie­ci, a także ich zdolność do słuchania i uczenia się.

3. Dwubiegunowość (dwufazowe wzorce reakcji)

Obserwując tysiące ludzi na oddziałach medycyny ekologicznej i ich reakcje na różne substancje (pożywienie, alergeny wziewne, substancje chemiczne), dr Theron Randolph, zauważył, że na początku takiej reakcji u pacjenta występowały objawy pobudzające, które mogły utrzymywać się przez zróżnicowany czas (okres rozwoju adaptacji do danej substancji) (Randolph, 1990). Po fazie stymulacyjnej, pacjent wykazywał oznaki depresji (reakcja „głodu” w postaci zaniku reakcji adaptacyjnej lub rozwoju reakcji nieprzystosowania). Poziom reakcji stymulującej mierzył od +1 do +4 zaś reakcji “głodu” od -1 do -4. Poniższy wykres ilustruje to zjawisko.

Dwubiegunowość (dwufazowe wzorce reakcji)

 

Nierzadko częstotliwość fazy pobudzającej i depresyjnej zależy od zakresu kontaktu z substanqą. Amplituda tych reakcji uzależniona jest od cech charakterystycznych substancji i indywidualnej reaktywności pacjenta.
Wielopoziomowość tych reakcji charakterystyczna jest dla objawów ze strony ośrodkowego układu nerwowego, jak pobudliwość, nerwowość, splątanie i depresja. Poziom +1 i +2 to reakcje typowe dla odpowiedzi adaptacyjnej, a pacjent nie szuka pomocy u lekarza.

Początek reakcji depresyjnej („głodu”) na poziomie -1 i -2 charakteryzuje się objawami ogólnoustrojowymi, jak zmęczenie, trudność koncentracji, bóle głowy, itp. i/lub reakcjami miejscowymi, w tym zapaleniem oskrzeli, astmą lub biegunką, które skłaniają pacjenta do wizyty u lekarza. Po fazie pobudze­nia +2, faza depresyjna może rozwinąć się na poziomie -2 lub -3, które sta­nowią reakcję „głodu”. Co ciekawe, tendencja do zaburzeń psychicznych objawia się na poziomach +4 i -4 i znajduje się w najwyższym punkcie sinusoidy, podczas gdy objawy klasycznej alergii plasują się na poziomie -1 i -2 (patrz: poniższa tabela).

Dwubiegunowość (dwufazowe wzorce reakcji)

 

4. Zróżnicowanie biochemiczne

Ostatnia zasada stanowi klucz do zrozumienia medycyny ekologicznej. Nie ma dwóch identycznych osób jak to wykazał Roger Williams w książce „Zróżnicowanie Biologiczne” (1956): zróżnicowanie biologiczne jest podstawą naszej indywidualnej podatności na działanie różnych czynników. Każdy z nas posiada indywidualne potrzeby co do ilości witamin, składników mineralnych, enzymów, białka, tłuszczów i węglowodanów niezbędnych, aby nasze narządy – a szczególnie ośrodkowy układ nerwowy i układ odpornościowy – funkcjonowały prawidłowo i byśmy byli w stanie reagować na czynniki środowiskowe, którym codziennie stawiamy czoła. Nasza indywidualność biologiczna zależna jest od trzech czynników:
• genetyczny profil płodu (dziedzictwo genów naszych rodziców),
• zdrowie matki, obciążenie toksynami w okresie ciąży, stan odżywienia matki, jej wcześniejsze kontakty ze szkodliwymi substancjami, np. w miejscu pracy,
• toksyczne obciążenie naszego organizmu, w powiązaniu ze stanem odżywienia w momencie kontaktu ze szkodliwą substancją.

Połączony efekt działania tych trzech czynników może sprawić, że ktoś posiada mniej detoksykujących enzymów niezbędnych do tego, by jego organizm pozbył się toksyn. Jeśli nie jest on w stanie przeprowadzać detoksykacji odpowiednio szybko, powstaje sytuacja, w której może dojść do rozwoju groźnej choroby. Istnieje ponad 2000 tzw. wrodzonych błędów metabolicznych (genetycznie uwarunkowanych defektów metabolizmu), a ich liczba nadal rośnie. Stanowią one „bombę z opóźnionym zapłonem”, oczekując na sprzyjający moment, gdy jakiś czynnik środowiskowy wywoła ich eksplozję.

CHEMICZNA NADWRAŻLIWOŚĆ (Multiple Chemical Sensitivity – MSC)

Chemiczna nadwrażliwość stanowi jeden z ważnych działów me­dycyny ekologicznej. Po raz pierwszy pojęcie to zostało wprowadzone przez dr. Randolpha po drugiej wojnie światowej (Randolph, 1952).

Poniżej przedstawione są kryteria diagnostyczne chemicznej nad­wrażliwości, sformułowane na zasadzie konsensusu przez 34 naukow­ców i klinicystów z Północnej Ameryki posiadających doświadczenie w badaniu, ocenie, diagnozowaniu i/lub opiece nad osobami ze schorze­niami związanymi z nadwrażliwością na substancje chemiczne:

  1. „Schorzenie ma charakter przewlekły”.
  2. „Kontakt z niskimi dawkami substancji (niższymi od dawek wcześ­niej tolerowanych lub tolerowanych powszechnie) powoduje pojawie­nie się zespołu chemicznej nadwrażliwości”.
  3. „Po wyeliminowaniu danej substancji objawy ulegają złagodzeniu lub ustępują”.
  4. „Symptomy są powtarzalne przy ponownym kontakcie z daną sub­stancją chemiczną”.
  5. „Chory reaguje na liczne, niespokrewnione ze sobą substancje che­miczne”.
  6. „Objawy dotyczą wielu układów i narządów” (Dodatek z roku 1999). Multiple Chemical Sensitivity: A Consenus, 1999

Inną, oprócz powyższych, wypowiedzią na temat chemicznej nad­wrażliwości, co do której osiągnięto konsensus, jest wspólna opinia wy­pracowana przez American Lung Association (Amerykańskie Stowarzy­szenie Pulmonologiczne), American Médical Association (Amerykańskie Towarzystwo Medyczne), US Environmental Protection Agency (Ame­rykańską Agencję Ochrony Środowiska) i US Consumer Product Safety Commission (Amerykańską Komisję Kontroli Bezpieczeństwa Środków Spożywczych), stwierdzająca, że „pacjentów uskarżających się na ten zespół nie należy traktować jak osób ze schorzeniem psychogennym. W ich przypadku podstawowe znaczenie ma dokładna diagnostyka.” Za­leca się, by chemiczną nadwrażliwość rozpoznawać u pacjentów spełnia­jących wszystkie kryteria, na równi z innymi jednostkami chorobowymi, na które mogą równocześnie cierpieć, jak astma, alergia, migrena, zespół przewlekłego zmęczenia (chronic fatigue syndrome – CSF) i fibromyalgia (FM). W roku 2001 McKeown-Eyssen z Uniwersytetu w Toronto potwier­dziła prawidłowość definicji chemicznej nadwrażliwości. (McKeown- Eyssen, 2001, 2004).

Reasumując, rozwinięcie chemicznej nadwrażliwości (MCS) wygląda w przybliżeniu w ten sposób:

rozwinięcie chemicznej nadwrażliwości (MCS) wygląda w przybliżeniu w ten sposób

Według badań przeprowadzonych przez Ashforda i Millera (1998), istnieją cztery główne grupy osób cierpiących na chemiczną nadwrażliwość:

cztery główne grupy osób cierpiących na chemiczną nadwrażliwość

 

Pamiętajmy, że historia choroby każdego pacjenta ma charakter bar­dzo zindywidualizowany. Przyczyny reakcji i objawy są bardzo różne, ale to właśnie całkowite obciążenie organizmu („total load”) jest czynni­kiem, który musimy kontrolować. Uświadomienie sobie tego oraz edu­kacja pacjenta stanowią pierwsze kroki na drodze do skutecznej pomocy choremu.

Celem niniejszej książki jest podanie informacji na temat czynników, które mogą wpływać na zdrowie człowieka, wraz z technikami i sposoba­mi, jak sobie z tymi czynnikami radzić.