Szczepionkowa propaganda – tężec

Miałem dzisiaj przyjemność rozmawiać z lekarką regularnie bywającą na sympozjach indoktrynacyjnych dotyczących szczepionek.

Zwróciła mi uwagę na konieczność czerpania wiedzy z różnych źródeł, przy czym po dwóch zdaniach okazało się, że ma na myśli różne “słuszne” źródła, a nie “sfiksowane” do których zalicza wszelke źródła krytycznie nastawione do szczepień. Do tego stopnia zaskoczyła mnie swoim upodobaniem do oszukiwania siebie samej, że nie zareagowałem adekwatnie na jej atak w odpowiedzi na mój brak zrozumienia konieczności szczepienia na tężec:

“Przecież to jest śmiertelna choroba o bardzo wysokim współczynniku umieralności! Proszę odwiedzić dr X który ma na swoim oddziale mnóstwo takich przypadków!” (lekarka jest całkiem sympatyczna, więc pominę dane mogące ustalić jej personalia, w końcu dobrze wykonuje swój zawód – zgodnie z centralnymi wytycznymi)

Odburknąłem jedynie, że ludzi specjalnie się zastrasza by w swej niewiedzy sami sobie szkodzili, a następnie pożegnałem się. Kilka chwil później mój mózg od wolnego myślenia przypomniał sobie kilka faktów, które uzmysłowiły mi, że lekarze albo powtarzają załyszane bzdury (w takim przypadku lepiej takiego lekarza unikać), albo celowo kłamią (w takim przypadku lepiej takiego lekarza unikać).

Wygooglowałem sobie śmiertelność na tężec w Polsce i od razu znalazłem dane z  lat 50-tych i 60-tych:

 

Tezec-zgony-i-umieralnosc-1957-1960

 

Średnio 300 osób umierało rocznie na tą chorobę. Skoro w Polsce rocznie umiera jakieś pół miliona ludzi, to 300 stanowi 0,06% tej ilości. Niebezpieczne szczepienie by zapobiec takiemu małemu odsetkowi… Dziwne i głupie.

Ale rozumiem, że większość ludzkości “nie czuje” proporcji liczb, więc te wywody są dla nich niezrozumiałe. Zacząłem szukać dalej – znalazłem świeższe dane, pokazujące że w latach 90-tych zachorowalność spadła do 47 przypadków w 1995 r.

Wiki natomiast podaje:

W Polsce w 1999 roku zarejestrowano 21, a w 2000 – 14 zachorowań na tężec[1].  w wypadku zachorowania wynosi ok. 30%[2].

Czyli 35 osób przez dwa lata, śmiertelność 30%, czyli ca umarło 5 osób rocznie. W dodatku jak podają specjalistyczne opracowania, wszystkie zgony nastąpiły po 50 roku życia – najczęściej w okolicach 75 lat (starcy umierają nie dlatego że są starzy i schorowani, a dlatego że nie zostali zaszczepieni? Brzmi rozsądnie…)

Inne źródła podają, że szczepienia uodparniają na ok 10 lat. W taki razie dlaczego szczepimy dzieci?

Jednak po wizycie na stronie wydziału szczepień na której znalazłem taką informację:

W latach 1991-2006 rejestrowano w Polsce niewiele, bo średnio 42 zachorowania u dorosłych. Należy jednak pamiętać, że około 50% przypadków tężca kończy się śmiercią. Szczególnie złe rokowania dotyczą noworodków oraz osób z infekcją o krótkim okresie wylęgania. Tężec połogowy, występujący po porodzie w niewłaściwych warunkach lub po poronieniu przebiega skrajnie ciężko, a śmiertelność dotyka 90% chorych. Ostatni przypadek tężca noworodków zanotowano w Polsce w 1983 roku. Natomiast od 1999 r. nie miał miejsca żaden zgon na tę chorobę.

Nie wiadomo czy informacja pochodzi z 2001, czy z 2005, ale oznacza, że sa lata gdy nikt na tą chorobę nie umiera, więc skąd te 30-50%?? Jako straszak?

Zresztą zobaczcie jak straszliwe żniwo zbiera tężec:

Rok 2001 2002 2003 2004 2005 2006 2007 2008
liczba zachorowań 21 20 30 25 15 22 19 14
zapadalność (na 100 000 mieszkańców) 0,054 0,052 0,079 0,065 0,039 0,058 0,11 0,09
na podstawie meldunków epidemiologicznych Zakładu Epidemiologii Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego Państwowego Zakładu Higieny w Warszawie

 

Po prostu nie mam żadnych wątpliwości, że powinno się wszystkie niemowlęta faszrować fenolem, rtęcią i aluminium by ustrzec je przed tą chorobą. Podniosą się pewnie głosy, że to wszystko dzięki szczepieniom, więc najlepsze zostawiłem na koniec:

Z artykułu Andrzeja Zielińskiego w Przeglądzie Epidemiologicznym:

Spośród wszystkich przypadków informację o wykonanym szczepieniu podano u dwóch osób, w jednymprzypadku osoba nie otrzymała dawki przypominającej, aw pozostałych 16 brak było informacji o szczepieniu. Mimo zmniejszającej się w ostatnich latach liczbyzgłaszanych zachorowań na tężec, liczba zgonów od – notowana w 2007 r. powinna stanowić ważny sygnał ostrzegawczy. Po pierwsze związana jest ona z późnym wiekiem osób zakażonych, które częściej niż osoby młode nie przeżywają zachorowania. 

Czyli jeśli dobrze zrozumiałem, na 19 zachorowań dwie osoby były kompletnie zaszczepione, jedna niekompletnie, a 16 nie wiedziało lub nie było w stanie udowodnić szczepienia. Ani jednej osoby z pewnością nie zaszczepionej. Czyli szczepienie nie załatwiło sprawy. Dlaczego więc autor pisze:

Po wtóre rozkład wiekowy osób zakażonych wskazuje na poważne zaniedbania w wykonawstwie szczepień przypominających przeciw tężcowi w grupie osób po 49 r. ż. Szczególnie dotyczy to osób żyjących na wsi, które z racji wykonywanych zajęć bardziej niż mieszkańcy miast narażeni są na zranienia i zanieczyszczenie rany.

Czyżby dlatego że tak trzeba?

No i dlaczego pisze, że:

liczba zgonów od – notowana w 2007 r. powinna stanowić ważny sygnał ostrzegawczy

Jeśli na pół miliona umierających rocznie z różnych powodów, mniej niż 10 (>0,002%) umiera z określonego powodu, a ilość ta w dodatku wciąż maleje, to po cholerę używać zwrotu “ważny sygnał ostrzegawczy”?

Żeby lepiej sprzedać szczepionkę?

Wszystko na to wskazuje. W szczególności dokument opracowany w 2011 r. w Uniwersytecie Kolumbii Brytyjskiej, z którego jednoznacznie wynika, że specjaliści rządowi wiedzą, że szczepionki nie działają, że wywołują choroby którym mają przeciwdziałać, że są szkodliwe, w szczególności dla dzieci, solidarnie, świadomie publicznie kłamią, przeciwdziałają prowadzeniu badań nad bezpieczeństwem szczepionek.

Źródło: http://sisi.salon24.pl/520086,szczepionkowa-propaganda-tezec